piątek, 30 sierpnia 2013

Ciężki tydzień za nami


To był bardzo ciężki tydzień.
Nasze milczenie wynikało z tego, że wybraliśmy się w zeszły czwartek na saunę i jakoś tak się rozleniwiliśmy ;) Rafał założył bloga - to on powinien pisać, a nie wiecznie ja!
Ogólnie to jesteśmy bardzo zmęczeni i obolali. Mamy problemy z tym żeby po całym dniu zmotywować się do działania.

Ale... nie jest źle. W minionym tygodniu mieliśmy wsparcie pojawiającego się już wcześniej w różnych rolach Człowieka do zadań specjalnych oraz Super Szwagra Tomasza. (Wiecie, że szwagier pisze się przez "w"? mnie to zaskoczyło ;)
Remont postępuje. Mamy praktycznie zrobioną elektrykę, trzeba tylko podłączyć gniazdka.
UWAGA! Proszę nie krytykować gniazdek w ramkach w sypialni i salonie. Ja już wczoraj się popłakałam gdy okazało się, że chłopcy się nie dogadali i zamontowali puszki do tych gniazdek w ramkach, a nie do oddzielnych. Także temat jest dość drażliwy.
Właśnie... wydaliśmy też miliony monet i byliśmy wiele razy w wielu sklepach.
Mamy już wannę, kibelek, kontakty, gniazdka itp. 
Największa niespodzianka czeka Was w kuchni! Małe, śliczne natynkowe kontakty. One są takie śliczne i się uśmiechają - od razu się z nimi zaprzyjaźniłam. Jak tylko o nich myślę od razu się uśmiecham. Małe słodziaki :)

Jeżeli chodzi o działanie hydrauliczne to podobno najgorsze za nami! Mamy porobione odpływy w łazience. Mam nadzieje, że do końca tygodnia uda się zrobić dopływy i zamontować kartongips, a potem to już tylko płytki :) Bo stelaż kibelkowy też już jest zamontowany. 

W końcowym momencie planowania zamarzyła mi się komoda w łazience (bo nie lubię tych płynów i proszków na wierzchu ). i musieliśmy zrezygnować z geberita na rzecz koła - koło ma 40 cm stelaże, a my mieliśmy miejsce na max 48 cm. więc 50 cm. geberit by się nie zmieścił :/ Może nie wybuchnie ;)

A... jeśli chodzi o płyty karton-gipsowe to specjalistą do ich montowania jest super szwagier, który również nieźle radzi sobie z gładzeniem ścian :)

Regularnie psiątamy żeby pozbyć się pyłu i kurzu. Od weekendu jesteśmy w posiadaniu remontowego odkurzacza (dzięki Aniu). Tak. Anna wieży, że już niedługo skończymy. Po za odkurzaczem wręczyła mi finish :)

Część podłogi w kuchni już jest! Rafałek wczoraj wprawiał się w kładzeniu płytek. Są matowe i to jest super!

Jeśli wszystko teraz będzie się toczyło po naszej myśli ( w co ja osobiście nie wieżę) to jest szansa na to, że w połowie września będziemy już myć okna i takie tam i powoli zwozić graty. Na tę część remontu zapraszamy wszystkich.
Najprawdopodobniej wprowadzimy się chwilę przed zamontowaniem szafek kuchennych ale lodówka już będzie.

Nie jest źle, mogłoby być lepiej.
Dziś poznam Weronikę więc jest najlepiej :)


środa, 21 sierpnia 2013

Deszcz, jesienny deszcz, Smutne pieśni gra, Mokną na nim karabiny, Hełmy kryje rdza...

Tak jakoś ta zbliżająca się jesień kojarzy mi się z Babcią Lucią (nazwa własna, zastrzeżona).
Może dlatego, że zbliża się data jej urodzin. Bardzo się cieszę, że w między czasie (między ostatnimi urodzinami, a tymi zbliżającymi się) umarła bo dzięki temu dotrzymała słowa (dożyła naszych wesel i umarła mając 100 lat). Kochana Babcia - zawsze wiedziała co mówi! Więc jak obiecała, tak umarła mając 100 lat.
Jak byłam mała często mi śpiewała. Między innymi piosenkę "Deszcz, jesienny deszcz". I tak mi jakoś chodzi po głowie. Nie wiem czemu akurat dziś mi się ta piosenka przypomniała ale co zrobić.

Nie mam tyle szczęścia co Kapcioszek. On dzisiejszy dzień przespał/ przeleżał. Zazdroszczę mu. Ja zaraz zakończę urlop i cieszę się, że w poniedziałek pójdę do pracy. Wreszcie odpocznę. 
Bolą mnie plecy :( Przypuszczam, że to efekt przerzucenia +/- 140 kg. płytek.
Jest tak szaro i smutno. Nie lubię tego ale co zrobić. 
Cały czas walczymy ze ścianami. Rafał dostał jakiegoś dziwnego stanu w którym liczą się dla niego tylko gładkościany. Chodzi, krzyczy, ciska się, dociera... wszędzie chce mieć gładkie ściany... Już nie mam do niego siły ;)

Po ciężkim dniu, pracy, deszczu, deszczu, deszczu... chciałabym wszystkim, którzy pytali wytłumaczyć po co nam wanna (duża wanna). 

Ponieważ marketing szeptany to najlepsza do tej pory wymyślona metoda zdobywania nowych klientów... polecam Browar Miłosław i piwko KOMES :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Mamy rynny

Tak. Mamy piękne baterie łazienkowe (umywalkową i wannową). Są szklanymi rynnami. Dość dużymi. Mam nadzieje, że nie będą chlapać. Są śliczne :)
Poniżej przedstawiam nasze zakupy. Już tłumaczę o co chodzi z tymi płytkami.
Po lewej stronie prezentuje się terakota (biała, matowa - kuchenna i niebieska - łazienkowa), po prawej glazura (biała błyszcząca będzie w większości łazienki, granatowo-fioletowa w maziaje obuduje geberit i posłuży jako dekor). Tak, łazienkowe płytki podłogowe i ścienne są tej samej wielkości. Fugi powinny się pokrywać :)
 
 Dziś odwiedził nas Nowolipiowy pan Elektryk ze swoją świtą. Miał byś o 8.00, przybył o 7.30. Panowie rozkuli nam pół przedpokoju. Strasznie hałasowali więc nie dali nam się wyspać. Na dodatek w sobotę rano powróci jeden z nich żeby zalepić dziury, które narobili. Już miałam ochotę powiedzieć Rafałowi żeby sam je zalepił ale on jest przemęczony więc mu daruje. Więc w sobotę się nie wyśpimy. Znowu :(

Po tak zacnym poranku wybraliśmy się do Castoramy na poszukiwania Megarona (w Praktikerze go wczoraj nie mieli :(
A następnie już tylko szpachlowanie, zaciąganie i docieranie. Rafał bardzo niechlujnie zaciąga ściany. Muszę potem dużo docierać. Nie lubię go za to bo już mnie rączki bolą.
Na szczęście niewiele nam zostało. Tynki w kuchni już prawie skończone, jutro powinno być już wszystko zrobione. Gładzie w pokojach już trzeba praktycznie tylko dobrzeć. Dorobić musimy tylko w kilku miejscach gdzie potrzebne były warstwy.
Jutro planujemy ogarnąć również przedpokój i przeprowadzić ostateczny demontaż łazienki (chcemy żeby we czwartek podjechali Panowie po gruz, wannę itp. ). Brak wanny zmotywuje nas do przyspieszenia działań ;) Trzeba będzie szybko ogarnąć Geberit, glazurę, terakotę i takie tam.
To piękna perspektywa.
Zostanie już tylko gruntowanie, malowanie i... będzie Cudownie:)
 

Dramatem dnia dzisiejszego było roztargnienie, które doprowadziło do sytuacji w której Kapcioszek został na Chełmskiej bez swojej karmy. Bidulek musiał jechać pół dnia na kanapkach z masłem. Na pocieszenie u Mamusi dostał makaron z jajkiem więc raczej nie narzeka. Cytując klasyka: Cieszył się jak dziecko za komuny na pomarańcze ;)


Pożegnamie z betonem

Walczymy. Nie jest lekko bo dość monotonnie. Końca nie widać. Gipsujemy, szpachlujemy, tynkujemy, zacieramy i zamiatamy.
To dziwne ale zamiatanie kojarzy mi się z Babcią Lucią. Kto miał okazje ją poznać wie, że była dość ekscentryczną staruszką. Mam z nią wiele wspomnień ale te najsilniejsze to właśnie zamiatane.
Babcia biegała ze zmiotką gdy tylko zobaczyła jakiś paproszek. Pamiętam jak kiedyś byłam chora (miałam ok 5 lat) Babcia do mnie przyszła żebym nie była w domu sama. Wtedy jeszcze na Bitwy kuchnia była kuchnią, a pokój dużym pokojem. Podłoga była pokryta zieloną wykładziną. Babcia bardzo chciała coś zrobić w domu. Mamusia nie chciała obciążać staruszki więc zaproponowała żeby odkurzyła. Babcia jednak wychodziła z założenia, że odkurzacze są dla Babilonów. Wzięła więc szczotkę-zmiotkę i na kolanach, centymetr po centymetrze przeczesała całą wykładzinę. To był niesamowity widok. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Od tamtego dnia zamiatanie kojarzy mi się z Babunią :)


Oczywiście cały czas odkrywamy nowe cuda w mieszkanku. Odkręciłam karnisze - niespodzianka! Cygany nas zalały i ściana popękała. 
(Nad nami mieszka rodzina o nazwisku Cygan).



Wieczorem wybraliśmy się do Praktikera. To jedyne miejsce gdzie można kupić niebieskie płytki podłogowe Cersanitu. Tak. Nie będzie żółtej podłogi, nie będzie betonowych płyt. Wszystko się pozmieniało. Niestety. Po skuciu łazienki okazywało się, że niektóre rozwiązania są raczej nie bardzo praktyczne technologiczne :( I tak powoli musieliśmy rezygnować z naszych planów. Oczywiście jeżeli ma się spójną koncepcje i zabiera się pewne elementy zastępując zupełnie innymi tworzy się potworka. Musieliśmy więc zrobić kilka głębokich wdechów i zrezygnować z betonowych płyt ;( Rafał chyba jest zadowolony, mi jest bardzo smutno. Właśnie dlatego postanowiłam znaleźć ładne podłogowe płytki. Będą niebieskie - musi być kororowo, wesoło i przyjemnie.
Mieliśmy kupić 3 paczki płytek podłogowych i 3 paczki ściennych (dekorowych).
Ale... zaatakowała nas promocja płytek podłogowych!
Ponieważ pożegnaliśmy się już z biało-czarną szachownicą było nam trochę wszystko jedno.
Tym sposobem staliśmy się dumnymi posiadaczami 10 paczek białej terakoty :)

Zaraz, zaraz! Jak to wszystko zapakujemy do Pandzioszki? Przecież mamy jeszcze dwa worki tynku!
Sytuacja była groźna! Trzeba było zadzwonić po Naszego małego Aniołka.
Tak, Wojtunio uratował sytuacje!

Przywiózł ze sobą również ekipę do zadań specjalnych. On ma już pół roku więc wie, że mama i tata to najlepsi specjaliści od wszystkiego ;)
 Pandzioszka musiała tylko przetransportować Wojtusiowy pojazd. 
 Dzięki temu Tomek miał duuużo miejsca na płytki :)

Jesteśmy zatowarowani. Kasy ubywa ale przed nami coraz mniej zakupów. Jest dobrze :)




poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Niedziela

Wybraliśmy płytki podłogowe do łazienki. Będą niebieskie. Chyba.
Musimy je szybko kupić - zanim się rozmyślimy.
Wczoraj sprzątaliśmy, gruntowaliśmy, zalepialiśmy. 

 Kapcioszek też pomagał. Albo chciał zmienić coś w swoim życiu ;) 


Mieliśmy gości. Tomasz wpadł na inspekcje. 
Krzysztof przybył z prezentami, skontrolował stan prac, poplotkował ale jak zwykle się spieszył. 

Dzień ostrych wrażeń zaowocował kanapowymi spaciulkami ;)







sobota, 17 sierpnia 2013

Powrót Taty

Dzisiejszym wydarzeniem powinien być ślub Rurka i Karoliny,
ale wydarzeniem dnia okazała się wizyta Taty, który znów stał się super elektrykiem i w parę godzin obskoczył prawie całe mieszkanie. Okazuje się, że tępe napiredzielanie młotkiem w ścianę nie przynosi tak spektakularnych rezultatów jak ręka fachowca.



I to wszystko w niecałe 4 godziny. Tata zrobił 2 pokoje, część kuchni i część przedpokoju, została łazienka, ale jak Tata utrzyma to zawrotne tempo to pójdzie szybko.

Dzięki Tato. Bez Twojej pomocy żylibyśmy bez prądu:)

piątek, 16 sierpnia 2013

masakra

Dziś od 10 do 17 albo ciąłem diaksem ściany, albo wierciłem otwornicą miejsca na kontakty, albo kułem ściany, albo szlifowałem diaksem ściany albo robiłem cokolwiek innego diakstm, młotkiem albo wiertarką i ręce tak mnie bolą jak chyba nigdy. 8 godzin przed kompem dzień w dzień w pracy zepsuły mnie całkowicie, masakra. Chyba zacznę naprawdę coś ćwiczyć :)

Gościem dnia okazał się Rafał, który oskrobał z olejnej całą kuchnię, no prawie całą, bo za rurami nie zerwał :)
 Tak pracował (tak na krzesełku, w końcu remontówka to praca siedząca, kto nie robił ten nie wie)

I na koniec sweetfocia

Takich płytek szukamy do kuchni, jak ktoś wie gdzie są niech mówi

a tak na boku jechałem windą z Pnią Cygan-przewodniczącą wspólnoty. Owa Pani (która podobno ma się za Królową na Włościach- jak twierdz inna Pani) zaczepiła mnie i wpadliśmy w gadkę. Jakieś tam sraty pierdaty, że to remonty, że to dozorca i inne jakieś tam wspólnotowe sprawy. Była bardzo miła, z resztą jak inni lokatorzy (no oprócz wojowniczej babci) i naszła mnie taka myśl, że Baba Jaga dla Jasia i Małgosi też na początku była miła, a jak wiemy chciała ich zjeść. I tak sobie myślę, że tu będzie tak samo. Najpierw cukiereczki i pierniczki, a później myk do pieca. Jak nie będziemy dawać znaku  życia dłużej niż 3 dni zawiadomcie leśniczego.